W piątkowy wieczór 17 listopada w piwnicy „Dworku na Długiej” spotkali się wareccy twórcy i miłośnicy poezji na 32. Dobrym Wieczorze.
Tradycyjnie już, w tym jesiennym, wyjątkowym okresie miał on zaduszkowym charakter. Wspominaliśmy tych, spośród nas, którzy już odeszli. Odczytano wiersze zmarłej w tym roku Marii Małaśnickiej – Miedzianogóry, poetki związanej z Warką i tworzącej o Warce, uczestniczki dworkowych poetyckich spotkań. Zaprezentowano między innymi: Stary cmentarz w Warce, Dom na wzgórzu, Rzeka mojego miasta. Następnie swoje autorskie utwory odczytali inni uczestnicy. Miały one wyraźnie nostalgiczny, refleksyjny wydźwięk, wiele z nich dotykało trudnego tematu cierpienia, bezradności, odrzucenia, straty, przemijania i śmierci. Nie zabrakło także wierszy o wymowie patriotycznej, nawiązujących do obchodzonego niedawno święta Odzyskania Niepodległości.
Galeria zdjęć z wydarzenia znajduje się TU!
Podczas spotkania odczytane zostały następujące wiersze Pani Marii Małaśnickiej – Miedzianogóry
Stary cmentarz w Warce
Mieszkańcy mego miasta zwą ten cmentarz starym.
Mur z czerwonej cegły kreśli ciszy granice.
Kuta misternie brama wiedzie ku wieczności.
Kasztany smutku w alejkach, na grobach znicze.
Jak dawno temu, uchylamy czasu zasłonę
Było to miejsce życiem i gwarem tętniące.
Ranny stukot ciżemek, grzechot różańców,
Z kościoła
Świętej Anny dzwon zapalał słońce.
Na rynku przy świątyni maść cudowna, hizop,
Z zamorskich lądów szafran, muszkat i korzenie,
Na ławach faski z miodem, piernik i biszkopty.
Niech dzieła Pana wielbi wszelakie stworzenie.
Stulecia przemijają, przestawmy zegary
z przeszłości w przyszłość – niech przemówią dzieje.
Czy cmentarz strawi ogień, morze go pochłonie?
Jakie będą po wiekach miejsc naszych koleje?
Czy miejsce nam tak drogie, gdzie śpią nasi bliscy
zachowa swoją godność i zachowa ciszę?
Czy po wiekach wieków zajrzy tu poetka,
wsadzi szczep jabłoni? – nowy wiersz napisze?
Rzeka mojego miasta
Ta rzeka, którą wybrało me miasto,
By nad nią wznieść dom dla ptaków i ludzi,
Od wieki wieków żłobi pradolinę
potęgą źródła, co wiecznie się trudzi.
Turkusy wstążek, szafir zimorodków
barwią tej rzeki brzegi a o świcie
płochliwe sarny, wyniosłe jelenie
przychodzą do niej, by prosić o życie.
Ptasi minerzy – jaskółki wędrowne
piszą swe losy na brzegach tej rzeki
urwistym skarpom powierzając gniazda
zanim je jesień wezwie w świat daleki.
W letnie miesiące płoną tu ogniska,
w małe łódeczki stroją się szuwary.
Ludzie przychodzą, aby prosić rzekę
o siłę, mądrość – jej największe dary.
Ta rzeka, którą wybrało me miasto
Rzeźbi meandry, zakola w dolinie,
Wysepki ciszy w krajobrazie życia.
A woda płynie, wciąż płynie i płynie …
Dom na wzgórzu
Wybudowałam dom na wzgórzu
Pośrodku lasów, łąk i wody
Bywam tu czasem, gdy przychodzą
Lęk i niepewność, niepogody
Mieszka tu ze mną kilka kotek
Grzejących futra przy kominie
Gdy za oknami deszcz i słota
Moczą swe wąsy w białym winie
Czterech żywiołów tajne znaki
Chronią mojego domu mury
Woreczek ziemi, pióro ptaka
Kilka iskierek, krople z chmury
Gdy starych ksiąg zasypia szept
O wschodzie słońca czy zachodzie
Wędrownych ptaków śledzę lot
I myśli swe powierzam wodzie
one płyną w złotej łodzi
Do granic czasu i przestrzeni
A ja swe długie włosy czeszę
Patrząc, jak trawa się zieleni
Warka o wschodzie słońca
Wysokiej skarpie zawierzona
cała w gołębiach, srebrnych dzwonkach
kurz swych uliczek każdego ranka
obmywa wodą ze złotego dzbanka.
Wieże kościołów w blasku o świcie
gdy słońca promień budzi w nich życie
i w świat popłyną na cztery strony
dzwony i ptaki, ptaki i dzwony.
I szepty słychać znad rzeki brzegów
i gwizd pociągu, co zwalnia biegu.
I wstaje słońce – złocista arka
płonie nad miastem – budzi się Warka.
Utwory, które zostały zaprezentowanego podczas „Dobrego Wieczoru” 17 listopada:
Janusz Waldemar Gwara
Epitafium dla Mamy
I niby świat się nie zawalił
Rzeki wciąż płyną świat się kręci
I tylko smutek ogniem pali
Ze Jesteś – tylko w mej pamięci
W około wszystko po staremu
Słońce wciąż świeci i wiatr wieje
I tylko w oczach łzy tęsknoty
I prysły niektóre nadzieje
Tak Cię kochałem jak umiałem
Na pewno – (dzisiaj wiem) – za mało
Twą miłość czułem zawsze, wszędzie
I to mi wielką siłę dało
Czas się wypełnił nadszedł kres
I drogi nasze się rozeszły
Została mi synowska wdzięczność
Za wspólne chwile co odeszły
I niby nic się nie zmieniło
I wszystko przecież jest tak samo
Lecz pustka mnie otacza wielka
I żal że Cię już nie ma MAMO
Cmentarz
Żywa historia świata zmarłych.
W napisach trochę już zatartych.
Nieme oblicze nekropoli.
Tu przez wspomnienia serce boli.
Cisza, zaduma i skupienie.
Pora refleksji i pokory.
Powaga chwili i wzruszenie.
I odwieczne „Memento Mori”.
„Bo kimże ty jesteś – ja już byłem,
A kim ja jestem – to ty będziesz”.
ja swoje życie już przeżyłem,
Ty jeszcze możesz bywać wszędzie.
Tu metr na dwa – wystarczyć musi,
i w proch się rozsypują kości.
Tu kończy się czas ludzkich działań.
Granica: Życia i Wieczności.
Na koniec: „Wieczne Spoczywanie”,
kiedy już minie ziemskie życie,
prosimy: racz im dać o Panie,
niech nie błąkają się w niebycie.
Z wojskowych pieśni – rym
Legiony to: żołnierska nuta.
Lecz chociaż życia bardzo żal.
Od generała, po rekruta,
od wieków – tylko: Cel i Pal.
Choć wojenka – cudna to – Pani
Wróć Jasieńku do dziewczyny już
Dziś do ciebie ja przyjść już nie mogę
bo zakwitły mi pąki białych róż.
Rozszumiały się wierzby płaczące,
nad żołnierzem, co gdzieś w boju zginął.
I zakwitły znów, maki czerwone,
przy klasztorze – na Monte Cassino.
Pośmiertne awanse, medale,
dla poległych są już bez znaczenia.
Oni – Życie – dla polski oddali
Więc uczcijmy ich chwilą milczenia…
Anna Gwara – Borowska
Deszczowe myśli
Ciemno, pada, kap, kap, kap …
Opadają resztki nadziei.
Kropki smutki, żale i niedoskonałości.
Rozpryskują się o szyby
Niespełnione oczekiwania.
Wzbierają brudnymi kałużami
Niezadowolenie i rozczarowanie.
Na ich dnie osiada błoto frustracji.
Kap, kap, kap.
Jeszcze jedno niemiłe wspomnienie.
Kolejna przykra chwila.
Trudno.
Popada i oczyści się atmosfera.
Kałuże wsiąkną frustracja wyschnie
I zmieni się w powietrzu wzbita
Kołami aut i butami przechodniów.
To dobrze.
Tak trzeba.
Nasłuchuję.
Przestało już padać?
Nie.
Jeszcze rynną pędzą strumienie wstydu.
To jest ok.
Ja jestem w porządku.
Niech tak będzie.
Rano.
Świt.
Jasność.
Słonce? Słońce! Kochane moje.
Zasypiając bez Niego
Zasypiam bez niego a on mi się przygląda
z dna mojej podświadomości w oczy mi zagląda
i zadaje mi wszystkie pytania świata
czemu moja dusza jest taka rogatka?
czemu jest tak trudno mnie kochać i mieć?
on myślał że wystarczy tylko chcieć
sprawa okazała się być bardziej złożona
jak to matka dzieci jego, jego własna żona
ehhh jakie trudne i skomplikowane
jest życie z osobą miłości świata oddaną
jak wieloma ścieżkami myśli moje biegną
zamiast być tylko jego prywatną królewną
gdy wodospad wiedzy i gejzer pomysłów
przysłania potrzeby jego własnych zmysłów
choć myśli że ja nie kocham go wcale
ja właśnie dzięki temu robię to tak wytrwale
z tym kłębowiskiem myśli, wrażeń, odczuć, prądów
ja zasypiam bez niego a on mi się przygląda
Sabina
Moja babcia jest wspaniała
Kiedy byłam całkiem mała
Przyjeżdżałam w odwiedziny
Imieniny, urodziny
No i święta
Czy ktoś jeszcze to pamięta?
Większa będąc wciąż lubiłam
Klimat Babci mojej domu
Nacieszyć się miastem
Ciut zabawić i ciut pomóc
W szkole średniej wręcz mieszkałam
Z Babcią, z Magdą dzieląc pokój
Co z tego zapamiętałam
To Sabinki naszej spokój
Radość z życia i optymizm
Uśmiech, miłość i oddanie
I na wszystkie dzieci sposób
Na nerwów opanowanie
Teraz sama będąc mamą
No a potem również babcią
Rady chciałabym uzyskać
Skąd brać wenę, powiedz Babciu
Skąd cierpliwość, kreatywność,
Pomysłowość no i siłę
Jak przemawiać do czeredy
Aby posłuch był i miłość
Aby wszyscy szanowali
I słuchali opiekuna
Świetnie przy tym się bawili
Wspomnienia kodując.
Więc Sabino moja droga
Bierz się w garść mimo Covidu,
Bo ja lekcji potrzebuję sekret poznać sposobników.
Będę dzwonić i odwiedzać,
Mądrość czerpać z doświadczenia
Tylko, powiedz droga Babciu –
Dasz mi na to przyzwolenie?
Piotr Mrozowski
Wściekłość
Jam Furia
Amok
Ogień
i z rozpalonym wzrokiem
bronić będę jak lwica
swojego jestestwa
swojej prawdy
a każdy kto mój lont
podpali
od mego ognia zginie
Jam Furia
Amok
Pasja
Burzycielka światów
niewdzięczników i kłamców
przeniewierców
i oprawców
Jam Furia
Kat
Vendetta
dla wszystkich tych
co kłam zadali
i co poranili
Najświętsze prawdy
Jam wściekłość
co nie opadnie
i tlić się latami będzie.
Bezsilność
Ze swojego wzgórza
patrzyłem bezsilnie
na kawalkadę ludzką
zmierzającą ku swojemu przeznaczeniu
na butne sztandary
wykrzykiwane w gniewie przekleństwa
i akty przemocy
na pysznych i głupich
na zazdrosnych i wściekłych
co protezami kończyn wymachiwali swoje racje
wreszcie na tych co nie mając własnego zdania
przyłączyli się do tego dziwnego pochodu
patrzyłem na nich bezsilnie
uzmysławiając sobie
że to w sumie
moje ludzkie plemię
i że muszę
za nim podążać.
Andrea Patrycja Czesak
Do wszystkich, którzy mi odeszli
Już nie pamiętam
Jego głosu
i Jej śmiech też mi jakoś blednie,
a przecież jeszcze tak niedaleko
tamtej jesieni
spacerowałyśmy razem
po parku
i nic nie miało się zmienić.
On znał każdy rodzaj jabłka
a litery tłumaczył w motylach.
Pamięć Jej poprawiania poduszek
też już coraz bardziej się zaciera;
Przez mgłę widzę błysk słońca,
gdy jechałam z Nim ledwo kawałek
od przydomowej kapliczki.
Każdemu kiedyś ktoś bliski umiera
Pamiętam obrazy wypalane na drewnie,
a potem różę rzuconą z garścią piachu
na ostatnią z desek.
I przeraźliwy chłód dłoni.
Odsuwany obraz na jego pogrzebie
i strugi deszczu
też zapamiętam
tak jak swoje na tamten moment
nazwisko na nagrobku
i opadłe liście
jak ja z sił.
Ten niepokój
Ten niepokój
Nie jest niczym złym.
Skostniałe dłonie
Na myśl o tęsknocie
Też zupełnie normalne.
Może myśl przyjdzie, tylko
Gdzieś zgubiłam rytm.
Gdzie się zapodziały te słowa
Wydarte z ust?
Na kosza dnie,
Na serca dnie
Jak popiół z dogasającego ogniska
Nie iskrzę radością,
Smutkiem też nie kruszę dni,
A dali przyglądam się z bliska,
Z drżeniem rąk.
Weronika Gos
Droga zapomnienia
Chłodny asfalt
Mokre mam ubrania
Mokra jestem cała
Krople deszczu spadają mi na powieki niczym bezbronne łzy
Pełnia nad moim łbem to jedyne oświetlenie
Czekam tylko aż ktoś mnie przejedzie ale nic się nie pojawia, jestem sama leżąca na pustej drodze.
Gwiazdy są coraz bardziej widoczne
Nie mogę zamknąć oczu bo znowu cię zobaczę
Kwaśny deszcz dodaje mi otuchy, bardziej niż ty
Noszę maskę całe życie, czekam tylko na odpowiedni moment gdy pokaże ci moją prawdziwą twarz, moje wiarygodne oblicze
Czy kiedyś się doczekasz? Raczej nigdy
Teraz topie się w deszczowych łzach
Nie czekaj na mnie, nigdy nie wstanę
Jestem przyklejona do asfaltu
Tęsknota boli
Powiedz mi gdzie jesteś
Gdzie mam cię szukać?
Dlaczego cię nie słyszę, nie widzę ani nie czuję?
Dlaczego nie możesz tu po prostu być?
Trudno jest spacerować bez ciebie
Odleciałeś a ja zostałam
Słyszę tylko gwizd wiatru, a może to twój oddech mnie woła.
Tęsknota jest śmiertelną męką, nigdy jej nie zrozumiem.
Moje serce krwawi gdy myślę o tych chwilach z tobą spędzonych.
Niedługo cię odwiedzę, być może jutro ale najpierw muszę zamknąć oczy. Dobranoc kochany.
Jadwiga Supłacz-Chromińska
Tęsknota
Czym jest tęsknota?
Czymś ważnym, czymś istotnym?
Tęsknotę dzielimy na tęsknoty różne.
Tęsknota za domem, gdy jest się daleko.
Tęsknota za miłością, gdy ona się skończy.
Tęsknota za rozmową, gdy jej brakuje.
Tęsknota za dzieckiem, gdy dorasta i wyfruwa z gniazda niczym ptak.
Tęsknota za deszczem, gdy panuje susza.
Tęsknota za przyjacielem, gdy z dala od ciebie.
Tęsknota za piciem, gdy dusi pragnienie.
Tęsknota za snem, gdy jest nakład pracy.
Lecz jest też jeszcze jedna tęsknota.
Tęsknota nieodwzajemniona.
Tęsknota, której czasami doświadczamy.
Niekoniecznie każdego dnia.
Paweł Lipiński
Do nieba bram
Ostatni oddech, ostatnie tchnienie.
Umysł usypia, ustaje drżenie
Serca o bliskich, co jutro będzie.
Nastaje cisza i ciemność wszędzie.
Już nic nie rani, już nic nie boli.
Przyjm to z pokorą, bo z bożej woli.
Choć serca bliskich krwawią i płaczą,
Że nigdy więcej cię nie zobaczą.
Dla nich pociechą będą wspomnienia.
Dawne radości, byłe marzenia.
Ta pamięć czasu niech w myślach gości.
Czasu wspólnego, czasu miłości.
Gdy dusza staje na Sądzie Bożym,
Co pozostawić po sobie możesz?
Uczciwość, honor i żywot prawy.
Bo to majątek nie złote sprawy.
Ten skarb zaniesiesz przed Boży tron.
On ciebie zna, wie wszystko On.
Przychodzę Panie dzisiaj do ciebie.
Daj mi malutkie miejsce w Swym Niebie.
Partyzant
Żegnaj ojcze, nie płacz mamo.
Idę walczyć w ciemny las.
Bo z wojenką – czarną damą
Już zatańczyć przyszedł czas.
Ty dziewczyno moja miła
Czekaj na mnie wrócę tu.
I nadejdzie taka chwila,
Że będziemy razem znów.
Tylko niemca pobijemy.
Znów przytulę usta twe.
Tylko Polskę odbijemy.
Pięknie będzie jak we śnie.
Lecz, gdy padnę pośród zboża,
W twej pamięci będę żył.
Taka widać wola Boża.
To wojenne, trudne dni.
Tam, gdzie nie dotarł…
Tam, gdzie nie dotarł Mickiewicz ze Słowackim,
Może dam radę, ja, w ciemności, omackiem.
Tam, gdzie Szymborska z Czesławem Miłoszem
Nie dali rady, może ja zwykłym głosem
Przemówię do was miłością Ojczyzny,
Obrazem doznań i skroni siwizny.
Kochajmy Polskę, kraj przodków naszych.
I niech nowoczesność w tym nas nie przestraszy.
„Litwo, Ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie…”
Mazowsze, Śląsku to samo Ci powiem.
Pomorze tam, gdzie śluby zawierali.
Polsko, Ojczyzno, Tyś Krajem wspaniałym.
Zapraszamy Państwa na kolejne spotkanie z tego cyklu, które odbędzie się 9 lutego jako spotkanie „walentynkowe”, podczas którego będziemy słuchać i rozmawiać o miłości, tęsknocie, szczęściu, spełnieniu.