W piątek, 18 października odbyło się powakacyjne spotkanie lokalnych poetów, które zgromadziło miłośników literatury i twórczości artystycznej. Uczestnicy mieli okazję zaprezentować swoje najnowsze wiersze. Tematyka utworów była zróżnicowana – od opisów natury i podróży, po głębsze, melancholijne rozważania nad przemijaniem i poszukiwaniem sensu.
Spotkanie odbyło się jak zawsze w twórczej i przyjaznej atmosferze, sprzyjającej wymianie myśli oraz inspiracji. Po prezentacjach odbyła się dyskusja, w której poeci dzielili się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami na temat procesu twórczego i życia. Spotkanie zakończyło się występem Andrei Patrycji Mańturzyk.
Poeci wracają do swojej codziennej pracy z nową dawką inspiracji, a uczestnicy już teraz nie mogą się doczekać kolejnych spotkań, które zacieśnią więzy lokalnej społeczności literackiej.
Utwory, które zostały zaprezentowanego podczas „Dobrego Wieczoru”:
Janusz Gwara „Pustka”
Która to już? – samotna noc.
W pokoju cicho – ciemno.
I w głowie myśli kłębią się:
chciałabym byś był ze mną
*
Za oknem gwiazdy, księżyc, wiatr.
A w domu ciepło, miło.
To w zimnym łożu – czegoś brak:
z Tobą – by lepiej było.
*
Los chciał inaczej. Nie ma Cię.
Gdzie jesteś – ma miłości?
Czy Bóg do Siebie wezwał Cię?
Czy w innych progach gościsz?
*
Zostały mi wspominania te,
kiedy byliśmy razem,
chwile rozkoszy i Twój śmiech.
Realizacja marzeń.
*
Tak jest mi smutno. Wkrótce świt.
Sen klei me powieki.
I tylko czasem w oczach łzy.
Zniknąłeś gdzieś, na wieki.
Anna Gwara – Borowska
„Ptasie Ewolucje”
Najczęściej kurą jestem domową
Lecz wierzcie mi na słowo
Że ptasich oblicz kryję wiele
A ile? Chyba sama nie wiem
Czasem jak paw ogon puszę
Wystroić się wtedy muszę
Bo święta, niedziela czy bal
Codzienność odchodzi w dal
Innym razem jestem strusiem
Pędziwiatrem – przecież muszę
Zdążyć znów z milionem spraw
W zapomnienie idzie paw
W towarzystwie jestem pliszką
Moje dzieci wtedy błyszczą
Chociaż czasem mam ochotę
Sąsiadom zrobić psotę
Jak kukułka swoje jajka
Wrzucać do cudzego gniazda
Jak indyczka czasem wrzeszczę
By ład zapanował wreszcie
Kiedy każde pisklę woła
Daj! daj! teraz moja kolej
Wnet się ze mnie zbudzi sroczka
Co nacieszyć chce swe oczka
Błyskotkami nie swoimi
Cóż, mogą być moimi 😉
Innym razem mądrą sowa
Co ma moc mądrości w sobie
Okulary swe poprawi
I morały wszystkim prawi
Czasem jestem łabędzicą
Dostojną, piękną, dziką
Co kocha na całe życie
Może nie uwierzycie
To znów głupia jak gęś jestem
Myślą, mową, nawet gestem
Swą naiwność pokazuję
Aż sama siebie żałuję
Lubię myśleć, że gołębiem jestem
O sercu jak źródlana woda czystym
To znowu jak orlica
Przestworza zdobywam życia
Kiedy indziej pstrokata papuga
Z lustra mego do mnie mruga
Radosna, wesoła i barwna
Naprawdę bywa paradna
Gdy siadam do stołu jak wróbel
Okruszki i resztki dzióbią
A na serio jestem gwarkiem
Pospolitym – w żadnym razie!
„Primabalerina”
Sinusoida mego życia
Jest jak gibka baletnica
Pląsa kroczkiem tanecznym
Krok milowy tym ostatecznym
To na wozie, to pod wozem znów dzisiaj
Oberwana z rąbka spódnica
I baletki przyciasne jakieś
Satynowe wstążeczki piłują
Piruety w codziennej gonitwie
I cekiny ze stroju się sypią
Jak gwiazdy z nieba sierpniowego
Jak asy z rękawa magika.
„Bajka”
Dawno, dawno temu za górami przekonań,
gąszczami doświadczeń i marzeniami przeżyć.
Wtedy gdy wszystko było bardziej
przejrzyste i mniej skomplikowane choć to
tak bardzo nierealne teraz –
ja byłam Twoja jak pierwsze litery
w elementarzu a Ty byłeś mój jak
nikt nigdy niczyj.
„Nocą”
Bez sensu bezsenność bezlitosna
Jak zatroskana troskliwa troska
Ślęczy przy łóżku i wytchnąć nie daje
Czy na kolejny dzień sił mi stanie?
Motki myśli zamotanych
Poplątanych, zagmatwanych
Nie ma szans na relaks umysłu
Gdy wymyśla wciąż złożone pomysły
Co jutro? Co wczoraj? Co jeszcze?
Czy mogę odpocząć wreszcie?
Nie da się. Życie pędzi galopem
Pod wiatr, pod prąd, tuż za płotem
Trawa zieleńsza od najzieleńszych oczu
We śnie chcę tą soczystą zieleń poczuć
Lecz sen jest daleko – szaleje
Ściga się z wiatrem co wieje
Raz w żagle, raz w plecy, raz w oczy
Nagle świt mnie świetlisty zaskoczy
I powie: „Wstawaj moja mała
Dość się już naodpoczywałaś”
Jadwiga Supłacz – Chromińska
„NIE SAMA”
Nie jestem sama
ze mną jest trawa
I gwiazdy i słońce
I to powoduje we mnie
nadziei tysiące
Spróbuj uwierzyć i TY
że oprócz szarzyzny i zła
Nie jesteś sam!!
„Życie”
Trzeba żyć tym
co nam dane
nie patrzeć
na odebrane
Trzeba żyć wszystkim
nie chwilą
Bo ona to jedna
maleńka kropla
w całości naszego życia
Trzeba wierzyć
mieć nadzieje
że wszystko
nie zostanie zapomniane
Pamiętam Mamo (17.05.2005)
Rozmawiałam dziś z konwaliami
o ŚWIECIE, który odszedł wczoraj
bez zgiełku i kłopotliwych pożegnań.
Rozstał się z nami niepostrzeżenie
jak wiosna, która powoli ustępuje miejsca latu,
jak strumień, który bez zapowiedzi
wnika w nurty ciemnej rzeki,
jak miłość słabnąca, bo coraz bardziej
karmiona rozczarowaniem.
Odszedł w przypływie pamięci
przebudzonej dźwiękami porannych dzwonów,
szumem wiatru w konarach mijanych sosen,
zapachem ciasta pieczonego w sobotni wieczór,
wyrazem oczu mojej MAMY opowiadającej o dzieciństwie.
Odszedł niepostrzeżenie przenikając
czas wieczornego spaceru przy drodze usianej
KONWALIAMI
Andrea Patrycja Mańturzyk
„JESTEM”
Jestem plątaniną wielu światów.
Czułością dziadka do kwiatów,
Wytrwałością mamy w chorobie,
Lecz po kim to drżenie powiek?
Jestem szkłami w oprawkach
Na dosyć sporym minusie,
Tak samo jak mój ojciec
Poprawiam je na nosie.
Jestem włosami babci
W kok spiętymi klamrą,
Szukaniem krasnali z chrzestną,
Wrocławską nostalgią.
Jestem wirem Pilicy
Z konkursu na przystani
I połamaną kredką
Na biurku szkolnej pani.
Bobem w misce dużej,
Fasolką szparagową,
Sukienką na wystawie,
Nie dla mnie będąc nową.
Pozaciąganym swetrem,
Dzinsowym mundurkiem,
Tą z zielonego wzgórza
Co wzięto za wiewiórkę.
Rysunkiem w marginesie,
Notatką na wpół pustą
I na słonecznej głowie
Złocistą, drobną chustą.
Jestem kartą miejską z Chopinem
Z sentymentu do dawnej przyjaźni,
Sprzed lat uczuciem, pobladłym tchnieniem,
Resztką skruszonej wyobraźni.
Ogródkiem za szopą pierwszej miłości
I pierwszej miłości kamykiem.
Dawnego życia teatralną maską
I podniszczonym śpiewnikiem.
Jestem zachwytem nad starym zegarem,
Chociaż godziny się plączą.
Mając w pamięci konieczność końców
– jestem bojaźnią początków.
Jestem zlęknieniem od A do Z
I składam się z kropli potu.
Jestem tyloma puzzlami dusz
I sobą samą z doskoku.
„DZIŚ GDY CIĘ NIE MA”
Dziś, gdy już trochę Cię nie ma:
Mamy to samo nazwisko.
Dziś dom Twój stoi pusty,
W ogrodzie jakoś ucichło.
Kocich piosenek też ściany nie słyszą,
Nie słyszą skwierczenia patelni.
I jakoś tak kruszy się wszystko,
Podobnie do Twojej ręki.
Wczoraj,
Gdy Ciebie zabrakło,
Tak byłam zła na siebie.
Może z tych naleśników
Przyjdzie rozliczyć się w niebie.
Nie rozwiązałam krzyżówki,
Nigdy w nie dobra nie byłam.
Bo albo zbyt mało wciąż wiem o świecie,
Albo słów zapominam.
Nie chodzę tamtędy
Podczas spacerów.
Dlaczego?
Zmieniłam miasto.
Zmiany to taka dobra wymówka,
Gdy jakieś istnienie zagasło.
Piłaś już z moim dziadkiem herbatę?
On słynął z gościnności.
Ja jeszcze trochę dam życiu upłynąć,
Choć chciałam wprosić się w gości.
„DOM Z KOTEM SZCZĘŚLIWSZY”
Tak cicho zerkają te serca
I mrucząc przy tym głośno,
Paputki kładą przed Tobą
Z tą serenadą kocią.
Przytul te dzieci kocie
I kocie przytul babuszki,
Postaw miseczkę w kuchni,
Niech wtulą pyszczek w poduszki.
Przebiegną po parapecie,
Skoczą na blat, gdzie solniczka.
Oh mamo, co to? Ciekawe!
Piśnie do Ciebie kociczka.
Pogoni po domu szczęśliwym,
Kot – gdy go przygarnąć zechcesz.
Tam, gdzie postawisz swe stopy,
Tam też to cudo podrepcze.
I smutki wasze odgarniesz,
Po nici do kłębka miłości
Bo dom z kotem jakoś szczęśliwszy
I taki pełen czułości.
„W DÓŁ”
Ciągnij mnie w dół, bardzo proszę.
Tak łatwo mi dotykać chmur,
Niełatwo ziemi.
Ciągnij mnie w dół, bardzo proszę,
Bo lęk wysokości
Kruszy kości…
Tak zimno mi tu,
Więc ciągnij mnie w dół.
Związane sznurówki,
Związane dłonie,
Cóż więcej mam robić jak czekać.
Zwlecz mnie po schodach,
Po stopniach zlęknień,
Bo wiję się w szczelnym kokonie.
Ciągnij mnie w dół – szepczę do ucha
I ciągnij mnie w dół – jak wrona skrzeczę.
Ściągnij bo boję się, że mnie pokona
Pusta ściana i myśl co się wlecze,
Co ściąga w dół
Lecz nie podniesie.
Alicja Mrozowska
„Rymy”
Rymy są wszędzie
w książkach, w każdym rzędzie:
wrona- korona
korek – worek
pralka-kalka i zmywarka
Słów tysiące, tańczy pląsem
i wiruje, podskakuje
czasem nawet się rymuje.
Aż nie wierzę własnym oczom
rymy tworzą się i tłoczą.
Czasem wręcz nie mogę skończyć zdania
By nie palnąć coś bez rymowania.
Tata zawsze upomina:
Opamiętaj się Alina!
Skończ te swoje rymowanie, zacznij
Wreszcie jeść śniadanie.
Piotr Mrozowski
„Na Cmentarnej”
Z tomiku „Spacerkiem po Zambrowie…”
Wciąż jest na Cmentarnej
kapliczka
gdzie ukrzyżowany cierpiał
za grzechy świata
i gdzie Mama pierwszych zdrowasiek uczyła
a obok park gdzie pierwsze niezdarne kroki
razem z gołębiami stawiałem
wśród krakań wron
kasztany zbierałem
gdzie dorastałem wśród niedzielnych spacerów
z rodzicami, kolegami
z moją drugą połową
wciąż po latach jest na Cmentarnej kapliczka
i Jezus niezmienny
i park ten sam
gdzie ktoś inny stawia swoje pierwsze kroki
i ktoś inny spaceruje
a wspomnień tak wiele
wiruje w powietrzu
„Emigracja”
Z tomiku „Spacerkiem po Zambrowie…”
Nigdy nie myślałem, że Cię opuszczę
zostawię
by odpłynąć gdzieś
na drugi brzeg Wisły
że trzydzieści pięć
wiosen,
tysięcy zmierzchów, poranków
przyjdzie mi zaksięgować
w zamkniętym rozdziale
że grymas twarzy setek osób
przyjdzie mi zatrzeć w pamięci
a imiona zapomnieć
a nici losy na siłę rozplątać
zerwać
i zapleść najprostszym węzłem
zupełnie gdzieś indziej
„Spacer we śnie”
Z tomiku „Spacerkiem po Zambrowie…” Zambrów w poezji 2024 r.
Zamykam oczy
i idę w ciemności
na pamięć
jak dawniej
ulicami mego miasta
Papieża Jana Pawła II, Białostocką, Aleją Wojska Polskiego
dotykając koniuszkami palców
dzieciństwa, dorastania, dorosłości
dotykam kamieni
czasu
i cieni tych co wieki temu
żyli tu
kochali
umierali
pisali oddechami własne dzieje
Zamykam oczy
i wiem, że gdziekolwiek będę
zawsze będę widział
ulice Zambrowa
Paweł Lipiński
„… po szkodzie”
Motto śpieszmy się kochać życie, tak szybko gaśnie.
Przykuty do łóżka zwalony niemocą,
We dnie smacznie chrapie, a rozmyślam nocą
To o przemijaniu, o życia kruchości,
Choć prężę muskuły, o ludzkiej nicości.
Dzisiaj niby jesteś, jutro już Cię nie ma,
duch niepełnosprawny, nie dla Ciebie ziemia.
Masz ambitne plany, albo kisisz kasę,
A że to bez sensu, sam dostrzeżesz z czasem .
Dopóki masz zdrowie i witalne siły,
Niech Ci będzie każdy dzionek życia miły.
Co miłe, przyjemne, piękne, bierz łapczywie
I z uroków życia korzystaj skwapliwie.
Praca jest dla życia, nie życie dla pracy.
Spójrz na to z rezerwą, spójna to inaczej.
Nawet gdyby troszkę grzeszna była droga.
Warto ryzykować, znając dobroć Boga.
„Poniedziałek z piątkiem”
Poniedziałek i piątek są obok siebie.
Jak to możliwe tego ja nie wiem?
Soboty, niedzieli jakby nie było.
To tylko chwila, choć owszem miła.
Boże Narodzenie przy Wielkanocy
W takim to tempie szybkim się toczy.
Dzionek za dniem, a rok za rokiem.
Jak życie pędzi milowym krokiem.
„Ostatni taniec”
Ostatnie pląsy z literami,
Ostatni taniec z wyrazami,
Ostatnich strof dziś wybrzmi rytm,
Od teraz nie napisze nic.
I choć muzyka będzie grała
Każdym zmysłem i nerwem ciała
W sercu ciągle poezja tkwi,
Od teraz nie napisze nic.
Pisałem sobie, swojej woli
Nie mogłem siebie zadowolić.
Była wena, były starania,
Wyższe miałem oczekiwania.
Ojczyźnie mej z serca samego,
Lecz ona jest dla kogoś innego,
Dla mnie trud, wylane poty,
Cwanym splendor i wiek złoty.
Bogu me rymy z wiarą i czcią.
Być może w chmurach gdzieś jeszcze są.
Lecz Bóg najpewniej rzec mi miał
– Nędzny robaku, co Ty byś chciał?
Od pasji do pustki się miotam.
Mędrzec ze mnie, albo idiota.
Muza karze znowu śnić.
Od teraz nie napiszę nic.
„Gdybym miał rumaka”
Gdybym miał rumaka karego, siwego,
Gdybym miał pegaza ścigłego, śmiałego.
O niech by mnie poniósł w bezkresną dal,
Z wiatrem i z deszcze wyruszył na bal.
Lecz mój podeszwy od dawna dziurawe,
A moja obyła puszczona na trawę.
Skarpetki mi żona pierze i ceruje,
A ja na niedzielę pół żytniej kupuję.
„Z szacunku”
Szanuj ojczyznę, nie pluj na godło,
Nie depcz flagi, zachowaj godność.
To Twoja matka, to jest twój dom.
Słowa pacierza, święty hymnu ton.
Pamiętaj ojców, szanuj dziadków trud.
Tradycja i wiara to jest twój byt.
Niech w sercu kwitnie polski dumny lud.
Wierność to cnota, zdrada – hańba, wstyd.
Nie zapomnij tych co zginęli,
Za Polskę, wolność przelewali krew.
Czasami tylko naście lat mieli.
Miłość ojczyzny – do boju zew.