24 maja piwnica Dworku zamieniła się w romantyczną przystań. Ten wieczór należał do Starego Zespołu Młodzieżowego plus Przyjaciele. Tematem przewodnim była… miłość. Jako, że szczęśliwi i zakochani czasu nie liczą, trwał on i trwał, bez względu na upływające godziny. Już początkowe dźwięki wystarczyły, by na nowo uświadomić sobie istnienie skrywanych nieraz głęboko w sercu tęsknot. Są jednak takie chwile jak ta, kiedy można pozwolić, by doszły do głosu, zamieniając nasze życie w kolorową baśń.
Tytuł koncertu „Ble ble ble… o miłości”, zainspirowany refrenem utworu pochodzącym z repertuaru „Pod Budą” sugerował, że o miłości trudno cokolwiek powiedzieć; podobnie jak w piosence „Jeszcze tyle nie wiem” tego samego zespołu. Na szczęście ów stan nie wymaga zbyt wielu słów – czasem wystarczy jedno spojrzenie, innym razem lekki uśmiech. A chyba każdy już o tym wie, że uśmiech to pół pocałunku.
Jedną z największych niespodzianek wieczoru był występ Dyrektora „Dworku na Długiej” Andrzeja Zaręby. Zaśpiewał on i zagrał na gitarze dwa utwory: „Zapiszę śniegiem w kominie” Roberta Kasprzyckiego i „Piosenka o mojej ulicy” Pod Budą. Publiczność przyjęła jego występ z wielkim entuzjazmem, o czym najlepiej można było się przekonać słysząc głośne oklaski. Nie jest sekretem, że niejedna osoba już czeka na kolejny jego występ, może nawet dla jeszcze większego grona odbiorców?
Inne utwory grane na koncercie to m.in. „Mogę dać Ci uśmiech mój” Domu o Zielonych Progach, „Oczy me pełne…” Małżeństwa z Rozsądku, „Zamieszkamy pod wspólnym dachem” z repertuaru Pod Budą czy „Dziś w nocy będzie fajnie” Leonarda Cohena (w tłumaczeniu Macieja Zembatego). A także kolejny zestaw muzyczny wspomnianych już zespołów: „Rozmowy” Domu o Zielonych Progach, „Między mną a Tobą” Małżeństwa z Rozsądku i „Jeść, pić, kochać” zespołu Pod Budą.
Kolejną niespodzianką był autorski utwór w wykonaniu Kuby Domańskiego. Zaśpiewał on piosenkę „Miłości Dwie”, którą sam skomponował i ułożył słowa. Utwór, rzecz jasna, powstał z miłości… do Eweliny.
Trzy kolejne utwory („Wspomnienia” Leonarda Cohena w tłumaczeniu Macieja Zembatego, „Pod kątem rozwartym” SDM oraz „Miętowe pocałunki” Seweryna Krajewskiego) usłyszeliśmy w wykonaniu kolejnego tego wieczoru „gościa” Starego Zespołu Młodzieżowego plus – Sławomira Klimczuka. Nie zabrakło dźwięku strun gitary, który przenosi naszą wyobraźnię w miejsca bliskie sercu.
Aby tworzyć takie piękne utwory o miłości, trzeba samemu jej doświadczać. Nie bez przyczyny mówi się, że w największym piekle żyją ci, którzy nie potrafią kochać. Na szczęście każdy ma do tego predyspozycje. A to, że koncert przyciągnął tak szeroką publiczność, jest tego jasnym dowodem.
Ciekawostką jest fakt, że utwory zostały podzielone na cztery kategorie: „Początki miłości”, „Mieszkamy pod wspólnym dachem”, „Odmiany miłości” oraz „Codzienność”. Sprzyjało to podjęciu refleksji o stanie swojego związku – „A my, na jakim etapie teraz jesteśmy?”. Koncert ten uświadomił nam, że miłość dotyczy każdego pokolenia. Taka też była publiczność – składająca się z osób od najmłodszych do starszych. Miłość przyciąga swoim pięknem, bez względu na wiek.
Oczywiście nie obyło się bez bisu! Na życzenie publiczności jeszcze raz usłyszeliśmy „Kobiety jak te kwiaty” Piotra Bukaryka.
Na koniec miała miejsce ostatnia niespodzianka – piosenka biesiadna „Gdybym miał gitarę…”. Publiczność śpiewała, klaskała i entuzjastycznie angażowała się we wspólne śpiewanie. I już czeka, kiedy następny raz!
Serce ludzkie ma wielką zaletę – potrafi nieustannie poszerzać się w odpowiedzi na kolejne miłości i zauroczenia. Tak też stało się i tym razem, gdy niejedno serce zakochało się kolejny raz; tym razem w miłosnych balladach śpiewanych wspólnie w licznym gronie Przyjaciół.
Paulina Magdalena Korpalska
[nggallery id=190]